Ci, którzy więcej do czynienia z nami mają, wiedzą, że jak Dubisowie w góry nie pojadą, to nie poczują że byli na urlopie. Kiedy tylko okazało się że możemy wyjechać nie było wątpliwości jakie będzie to miejsce. Tatry. Hanna już nieco wyrosła, więc już po skałkach może ganiać, a my… jak nigdzie będziemy upajać się górskim widokiem. Kochamy Słowację, ale nie byliśmy tam o tej porze roku. Stwierdzamy, że chyba teraz (późną jesienią) jest najpiękniejsza. Mieliśmy szczęście bo trafiliśmy na lampę, co nawet w lecie rzadko się nam zdarzało i do tego śnieg. Cudo. I jeszcze jedno. Braki ludzkie widoczne wszędzie ze względu na porę.
Poranne zajęcia indywidualne
Taki los czeka dziecko jak się nie słucha rodziców i wieje jak tylko spuszczają z niego oko na ułamek sekundy.
A tak naprawdę to ta taśma po to, żeby nam małe nie wpadło w przepaść a w najlepszym wypadku nie wybiło sobie jedynek.
Spacerek taki może być nieco wyczerpujący.
Po drzemce sporo pary na zajęcia grupowe.
Przedłużenie urlopu w Krakowie. Smok miał być główną atrakcją. Został olany. Fajniej pobiegać po dziedzińcu na Wawelu. Zgadzam się. :-)
Jak ja lubię te Twoje naturalne kadry i zauważanie drobiazgów.
Rączki pani Hani na drugim zdjęciu… bajka :)